Kilka ostatnich dni minęło mi dosyć spokojnie. Cały czas przejmowałam się ostatnią porażką i właściwie wszystkie moje codzienne czynności były połączone z wymyślaniem jakiegoś planu na powodzenie. O Ryan'ie dowiedziałam się sporo informacji. Poznałam dokładnie jego adres. Okazało się, że mieszka przy South Street 24/5, co właściwie nie było zbyt zaskakujące, ponieważ budynek mieścił się tuż obok klubu, w którym go poznałam. Poza tym dzięki wielkiemu śledztwu, ze mną w roli głównej zapoznałam się z drogą, którą pokonywał, aby dostać się do swojego liceum.
W międzyczasie, aby nie marnować wszystkich swoich chwil złapałam rodzicom kolejnych pięciu śmiertelników oraz jednej śmiertelniczki, która jak rzep uczepiła się swojego chłopaka. Przykro było rozłączać tak słodką parkę, dlatego wysłałam ich razem na cierpienia, które zafundują im moi rodzice. Dzięki temu, że ich plan się rozwijał nie musiałam w ogóle ich słuchać. Kiedy byli zadowoleni przestawali narzekać i krzyczeć. A mi to było zdecydowanie na rękę.
Mimo zdobywania nowych celów i osiągania we wszystkim perfekcji nie mogłam wyzbyć się myśli o Ryanie. Dlatego w końcu postanowiłam sama zapisać się do liceum. W końcu nigdy go jeszcze nie ukończyłam. A przecież często się słyszy, że nastolatkowie zgarszają się właśnie na tym etapie życia. Oczywiście z samym zapisaniem nie miałam żadnych problemów. Wystarczyło tylko oczarować dyrektora, a ten bez żadnych zbędnych pytań i papierów przyjął mnie w środku trwania roku szkolnego do swojego małego królestwa.
Oczywiście od razu pierwszego dnia zrobiłam wielką furorę wśród napalonych nastolatków. W końcu z daleka było widać, że jestem o wiele lepsza od tych wszystkich dziewczyn krzątających się po korytarzach liceum. Ja jednak nie miałam nic przeciwko, dzięki temu miałam kilka kolejnych osóbek dla rodziców.
Ja jednak cały czas wypatrywałam wśród tłumu mojego celu. W końcu po przemierzeniu po raz dziesiąty tego samego korytarza dostrzegłam chłopaka tuż obok szafki. Jednak to, co ujrzałam tuż obok niego sprawiło, że poczułam jak z mojej twarzy odchodzi cała krew (tak na marginesie, to właściwie jest to niemożliwe, ponieważ moja krew nie jest cieczą, a ciałem stałym). Tuż obok Ryan'a znajdował się nie kto inny, jak mój wrzód na tyłku, we własnej osobie Jake Lumpert.
Znałam go właściwie od zawsze. Gdy tylko zajmowałam się czymś ważnym, Stróże Dobra wysyłali właśnie jego, aby zajął się mną i pokrzyżował moje plany. A on zawsze z radosnym uśmiechem na twarzy ćwierkał dookoła mnie tylko mnie denerwując. Myślałam, że już dawno przenieśli go do jakiegoś innego Upadłego, albo jakiś spraw papierkowych, czy czegoś w tym rodzaju, ponieważ ostatnio widziałam go chyba 68 lat temu, kiedy to postanowiłam sobie powykorzystywać kilku śmiertelników na ziemi.
Postanowiłam, że jak zwykle nie będę się nim zbytnio przejmować i od razu zacznę realizować swój plan, dlatego też podeszłam do Ryan'a i jego towarzysza szeroko się uśmiechając.
- Cześć - odezwałam się. - Uczysz się tutaj? Jaki to zbieg okoliczności. Bo widzisz, ja teraz też - w tym momencie wskazałam na książki, które właśnie trzymałam w rękach.
Starałam się nie zwracać uwagi na Jake'a, jednak czułam cały czas na sobie jego wzrok. Przyglądał mi się uważnie, jakby chciał dopatrzeć się jakiegoś pryszcza, którego nie miałam.
- Clarie... Clarie Dumberss - odezwał się w końcu z wymalowanym entuzjazmem na twarzy.
Spojrzałam na niego niechętnie i uśmiechnęłam się od niechcenia.
- Witaj Jake - odpowiedziałam i z powrotem przeniosłam swój wzrok na Ryan'a czekając na jego odpowiedź, na moją wcześniejszą wypowiedź.
- To wy się znacie? - zapytał, a ja miałam ochotę klepnąć się w czoło.
Nie miałam ochoty skupiać naszej rozmowy na tym Stróżyku. W końcu miałam ważniejsze sprawy do załatwienia. Wiedziałam, ze będzie się wypytywać o okoliczności powstania naszej 'przyjaźni' i podobne tego typu rzeczy. A ja nie chciałam ciągnąć tego tematu. Miałam ochotę na to, abyśmy w końcu zostali sami. Jednak nie miałam na co liczyć, ponieważ 'piąte koło u wozu' znowu się odezwało.
- Tak. Właściwie od zawsze. Jak się miewasz? - tym razem odezwał się do mnie.
- Świetnie - odpowiedziałam. - Ale widzisz chciałabym porozmawiać o czymś z Ryan'em na osobności - po tych słowach puściłam oczko do Chipper'a.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Wiedziałam, że czeka mnie teraz angielski u pana Trump'a jednak miałam nadzieję, że może jednak będę mogła załatwić swoje sprawy przed tą lekcją.
- To co porozmawiamy? - zapytałam bruneta, a ten pokręcił głową.
- Mam biologię, nie mogę się spóźnić może później - dodał i odszedł.
No to jednak czekała mnie ciekawa lekcja na temat jakiegoś wiersza, czy ortografii. Jęknęłam cicho, bo naprawdę nie miałam na to ochoty. Jednak musiałam się poświęcić dla zdobycia celu.
- No to idziemy razem - usłyszałam głos.
Podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą Jake'a, a więc on jeszcze tutaj stał. Spojrzałam na niego pytająco, bo nie wiedziałam o co mu chodzi, a on wyszczerzył swoje białe ząbki. Zawsze się zastanawiałam dlaczego są, aż tak błyszczące, ale wychodziło na to, że to cecha Jasnych, ponieważ oni wszyscy takie mieli, a więc była to jakaś rzecz, którą tracili Upadli.
- Mamy angielski - dodał chłopak wskazując na plan lekcji, który trzymałam w dłoniach.
Przeczesałam dłonią swoje włosy, ze złości. Więc musiałam przecierpieć jeszcze tą godzinę w jednym pomieszczeniu z nim... No to zapowiadał się cudowny dzień.
Oczywiście od razu pierwszego dnia zrobiłam wielką furorę wśród napalonych nastolatków. W końcu z daleka było widać, że jestem o wiele lepsza od tych wszystkich dziewczyn krzątających się po korytarzach liceum. Ja jednak nie miałam nic przeciwko, dzięki temu miałam kilka kolejnych osóbek dla rodziców.
Ja jednak cały czas wypatrywałam wśród tłumu mojego celu. W końcu po przemierzeniu po raz dziesiąty tego samego korytarza dostrzegłam chłopaka tuż obok szafki. Jednak to, co ujrzałam tuż obok niego sprawiło, że poczułam jak z mojej twarzy odchodzi cała krew (tak na marginesie, to właściwie jest to niemożliwe, ponieważ moja krew nie jest cieczą, a ciałem stałym). Tuż obok Ryan'a znajdował się nie kto inny, jak mój wrzód na tyłku, we własnej osobie Jake Lumpert.
Znałam go właściwie od zawsze. Gdy tylko zajmowałam się czymś ważnym, Stróże Dobra wysyłali właśnie jego, aby zajął się mną i pokrzyżował moje plany. A on zawsze z radosnym uśmiechem na twarzy ćwierkał dookoła mnie tylko mnie denerwując. Myślałam, że już dawno przenieśli go do jakiegoś innego Upadłego, albo jakiś spraw papierkowych, czy czegoś w tym rodzaju, ponieważ ostatnio widziałam go chyba 68 lat temu, kiedy to postanowiłam sobie powykorzystywać kilku śmiertelników na ziemi.
Postanowiłam, że jak zwykle nie będę się nim zbytnio przejmować i od razu zacznę realizować swój plan, dlatego też podeszłam do Ryan'a i jego towarzysza szeroko się uśmiechając.
- Cześć - odezwałam się. - Uczysz się tutaj? Jaki to zbieg okoliczności. Bo widzisz, ja teraz też - w tym momencie wskazałam na książki, które właśnie trzymałam w rękach.
Starałam się nie zwracać uwagi na Jake'a, jednak czułam cały czas na sobie jego wzrok. Przyglądał mi się uważnie, jakby chciał dopatrzeć się jakiegoś pryszcza, którego nie miałam.
- Clarie... Clarie Dumberss - odezwał się w końcu z wymalowanym entuzjazmem na twarzy.
Spojrzałam na niego niechętnie i uśmiechnęłam się od niechcenia.
- Witaj Jake - odpowiedziałam i z powrotem przeniosłam swój wzrok na Ryan'a czekając na jego odpowiedź, na moją wcześniejszą wypowiedź.
- To wy się znacie? - zapytał, a ja miałam ochotę klepnąć się w czoło.
Nie miałam ochoty skupiać naszej rozmowy na tym Stróżyku. W końcu miałam ważniejsze sprawy do załatwienia. Wiedziałam, ze będzie się wypytywać o okoliczności powstania naszej 'przyjaźni' i podobne tego typu rzeczy. A ja nie chciałam ciągnąć tego tematu. Miałam ochotę na to, abyśmy w końcu zostali sami. Jednak nie miałam na co liczyć, ponieważ 'piąte koło u wozu' znowu się odezwało.
- Tak. Właściwie od zawsze. Jak się miewasz? - tym razem odezwał się do mnie.
- Świetnie - odpowiedziałam. - Ale widzisz chciałabym porozmawiać o czymś z Ryan'em na osobności - po tych słowach puściłam oczko do Chipper'a.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Wiedziałam, że czeka mnie teraz angielski u pana Trump'a jednak miałam nadzieję, że może jednak będę mogła załatwić swoje sprawy przed tą lekcją.
- To co porozmawiamy? - zapytałam bruneta, a ten pokręcił głową.
- Mam biologię, nie mogę się spóźnić może później - dodał i odszedł.
No to jednak czekała mnie ciekawa lekcja na temat jakiegoś wiersza, czy ortografii. Jęknęłam cicho, bo naprawdę nie miałam na to ochoty. Jednak musiałam się poświęcić dla zdobycia celu.
- No to idziemy razem - usłyszałam głos.
Podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą Jake'a, a więc on jeszcze tutaj stał. Spojrzałam na niego pytająco, bo nie wiedziałam o co mu chodzi, a on wyszczerzył swoje białe ząbki. Zawsze się zastanawiałam dlaczego są, aż tak błyszczące, ale wychodziło na to, że to cecha Jasnych, ponieważ oni wszyscy takie mieli, a więc była to jakaś rzecz, którą tracili Upadli.
- Mamy angielski - dodał chłopak wskazując na plan lekcji, który trzymałam w dłoniach.
Przeczesałam dłonią swoje włosy, ze złości. Więc musiałam przecierpieć jeszcze tą godzinę w jednym pomieszczeniu z nim... No to zapowiadał się cudowny dzień.
~*~
W końcu wszystkie lekcje minęły. Podczas żadnej przerwy nie zdążyłam spotkać się z Ryan'em, ponieważ był strasznie zajęty. Oczywiście żadnej z lekcji nie miałam z nim. Byłam zła na siebie, że nie sprawdziłam jego planu przed przyjściem tutaj. Dodatkowo okazało się, że większość z dzisiejszych lekcji miałam z tym samym nauczycielem, jak Jake, co jeszcze bardziej sprawiło, że miałam ochotę wybuchnąć.
Nie wiem dlaczego, ale cały czas się przy mnie kręcił. Nie wiem, czy był aż tak głupi, żeby nie dostrzegać, że go po porostu nie lubię i mi przeszkadza. Opowiadał różne historyjki, które może i były zabawne, ale mnie przyprawiały jedynie o mdłości.
W końcu po lekcjach mogłam odetchnąć. Oczywiście próba rozmowy z nastolatkiem znowu okazała się niemożliwa, ponieważ miał trening judo, czy czegoś takiego. Dlatego też postanowiłam odprężyć się w jednym z pubów. Tym jednak razem wybrałam coś o wiele bardziej eleganckiego niż tamta nora.
Weszłam do lokalu, w którym mimo godziny 16.00 roiło się od ludzi. Widocznie nie mieli nic innego do roboty. Oczywiście w związku z tym nie mogłam liczyć na samotne siedzenie przy ladzie. Odechciało mi się zbierania ofiar dla rodziców. W końcu mogłam zrobić sobie dzień wolnego i spędzić go w samotności upijając się w miarę możliwości.
Rozejrzałam się dookoła. W końcu ujrzałam brunetkę rozmawiającą z barmanem. Wyglądała ciekawie, a dodatkowo tuż obok niej było wolne miejsce. Widziałam, że sama borykała się z jakimś problemem, dlatego na pewno nie będzie mnie zadręczać wielkimi rozmowami. Postanowiłam skorzystać i się przysiąść.
Po kilku krokach znalazłam się tuż obok siedzenia. Od razu na nim usiadłam i zamówiłam mój ulubiony alkohol, jakim była oczywiście wódka. Dziewczyna podniosła wzrok na mnie, a ja odpowiedziałam jej tym samym. Zobaczyłam, że po jej policzku spływają łzy, co było dla mnie całkiem dziwnym uczuciem. Wiedziałam, że każdy człowiek w takiej sytuacji poklepałby ją po ramieniu i spróbował pocieszyć, ja jednak nie miałam zamiaru robić nic takiego. W końcu wcale mnie to nie obchodziło, że jej życie było do bani. Moje też nie było zbyt wspaniałe, ale mimo to nie użalałam się nad sobą. Wolałam się napić i żyć dalej, dlatego gdy tylko dostałam kieliszek podniosłam go pokazując dziewczynie.
- Twoje zdrowie - odezwałam się jednocześnie go opróżniając i prosząc o kolejnego.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona i uśmiechnęła się. Wytarła łzy i sama zamówiła u kelnera alkohol. W końcu, gdy mężczyzna nas obsłużył zaczęłyśmy razem pić. Stukałyśmy nawzajem swoje naczynka, aby po chwili wypić gorzką ciecz. Po kilku rundach moja towarzyszka była już nieźle wstawiona, mimo że ze mną było wszystko okej. W końcu byłam Upadłą.
- Jestem Lena - przedstawiła się drżącym głosem.
- Clarie - odpowiedziałam.
Zanim ponownie nawiązałyśmy rozmowę minęło kilka kolejnych kolejek.
- Jesteś stąd? - zapytała, a mnie zaskoczyło to pytanie.
- Nie. Właściwie jestem tu kilka dni - odpowiedziałam, a ona wybuchnęła płaczem.
Znowu nie wiedziałam co robić, dlatego czekałam wpatrując się w innych ludzi, albo sufit, który był dość oryginalny, ponieważ był obklejony tapetą o zielonym odcieniu, który w ogóle nie pasował do wystroju wnętrza.
- Przepraszam - odezwała się w końcu. - Ja właśnie tak jakby zostałam bez dachu nad głową. Moi rodzice wyrzucili mnie, ponieważ dowiedzieli się, że pracuję w nocnym klubie - dodała.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Nie wyglądała na to, aby pracowała w takim zawodzie. Prędzej przyczepiłabym do niej etykietkę katolickiej dziewicy. Właściwie pomyślałam sobie, że nigdy nie miałam jakiejś współtowarzyszki, a ona nieźle by się nadawała. Przynajmniej tak mi się wydawało. Warto byłoby to sprawdzić.
Mimo, że byłam Aniołem Ciemności wynajęłam sobie małe mieszkanie w okolicy mieszkania Ryan'a. Po prostu musiałam uchodzić za śmiertelniczkę, tym bardziej że miałam spędzić tutaj jeszcze sporo czasu. Ludzie w końcu mogliby coś podejrzewać, a to spowodowałoby niezłe zamieszanie.
Liczyłam na to, że Lena naprawdę nie należy do żadnego klubu katolickich dziewic, bo takiej współlokatorki nie potrzebowałam, jednak towarzyszki do picia w milczeniu jak najbardziej. Jej wzrok po mojej propozycji totalnie mnie zaskoczył. Zapomniałam, jacy to ludzie są napakowani emocjami.
- Mówisz poważnie? Jestem ci wdzięczna. Mam sporo oszczędności, jednak nie wystarczyłoby to na zbyt długo - dodała.
- Jasne. Tylko są dwie zasady - odpowiedziałam. - Masz przestać się mazać i... wykorzystuj wszystko z jak najlepszą korzyścią dla ciebie nie patrząc na innych.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona jednak napomknęła cicho 'zgoda'. Byłam zadowolona. Może i będzie się nadawała na Upadłą. To jednak musi trochę zaczekać. Nie przekażę jej rodzicom, o nie. Zdecydowanie będzie to mój projekt, który wykorzystam jak najlepiej. Stworzę kogoś podobnego do mnie.
~*~
Heeeej! Jak się podoba nowy rozdział? Mi właściwie całkiem nieźle. Natchnęło mnie, dlatego jest trochę wcześniej niż ogólnie planowałam. :) W czasie pisania postało kilka nowych pomysłów, które na pewno wykorzystam. Doszły dwie nowe postacie Jake i Lena. Co sądzicie? Na pewno wprowadzą sporo zamieszania. Czekam na komentarze i dziękuję za te pod poprzednim postem. Jesteście wspaniali. <3 Dziękuję tez za te nominacje, bo aż dwie. Jest mi na prawdę miło tym bardziej, ze dopiero na tym blogu zaczynam opowieść. No to Pozdrawiam.
I oczywiście udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku <3 <3
I oczywiście udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku <3 <3